Dzień po Biegu na Ślężę postanowiłem wrócić na szczyt razem z Mojkiem. W tym roku miał już okazję odwiedzić góry w lutym na Etnie i w zeszłym tygodniu na Śnieżce, wiedziałem więc, że da radę bez problemu.
Ślęża to dziwna góra - usiana prehistorycznymi rzeźbami i kamieniołomami, niby niziutka, ale jednak potrafi dać w kość, o czym przekonałem się wczoraj, podbiegając na Wieżycę. Prawdopodobnie była miejscem solarnego kultu, a niektórzy do dziś wierzą w jej magiczną moc, albo odkrywają nowe, tajemnicze obiekty i budowle niewiadomego przeznaczenia. Ciekawostek tych jest tyle, że wykreślono na terenie parku “szlak archeologiczny”, znakowany czarną sylwetką Ślężańskiego Niedźwiedzia na białym tle.
Samochód parkujemy zaraz za północną granicą parku, w miejscu gdzie wychodzący z niego czarny szlak skręca w aleję Jana Pawła II. Przechodzimy na druga stronę ulicy i, obchodząc kamienne słupki zagradzające wjazd, idziemy piaskową drogą delikatnie w górę w stronę kamieniołomu Kantyna. Po kilku minutach dochodzimy na skraj przepaści.
Ta część Kamieniołomu nie jest już czynna od wielu lat. Piękna, szmaragdowa woda przyciąga jednak sporo ludzi mimo, że oficjalnie nie wolno tam wchodzić. Tym bardziej nie wolno do wody wskakiwać, co na tyle często kończy się tragicznie, że miejscowi nazywają kamieniołom najpiękniejszym cmentarzem Dolnego Śląska (o czym przypominają wszędobylskie krzyże i znicze).
Robimy niepełne kółko dookoła obydwu zbiorników, i wracamy w kierunku, z którego przyszliśmy. W krajobrazie przed nami dominuje Ślęża. Kontynuujemy drogę szosą w kierunku miejscowości Górka.
W Górce czarny szlak przechodzi w niebieski, i pomiędzy parkingiem a przedszkolem skręca z głównej szosy. Po chwili wchodzimy w las a droga zaczyna się zwężać. Po drodze mijamy zamek, w którym aktualnie mieści się muzeum, a zaraz za nim, przez coś, co kiedyś mogło być boiskiem do piłki nożnej, schodzimy na leśną ścieżkę usłaną kamieniami.
Ślęża nie wygląda tutaj jak reszta niskich gór w naszym kraju. Nie jest to tylko łacha piachu z drzewami - kamienie, większe głazy a nawet skałki widzimy wszędzie dookoła w trakcie całego podejścia.
Przez chwilę między drzewami widzimy kamieniołom w którym byliśmy przed chwilą. Po trochę ponad godzinie niezbyt szybkiego marszu dochodzimy na szczyt. Jest tu ogromny tłok, ludzie piknikują, grają w piłkę, jeżdżą na rowerach, a pomiędzy tym wszystkim biegają spuszczone ze smyczy psy. Robimy więc tylko kilka zdjęć i przechodzimy na drugą stronę góry, żeby za kościołem wejść na jej najwyższy punkt, a potem zejść dalej niebieskim szlakiem.
Po chwili dochodzimy do tzw. Skalnej Perci. Jest to odcinek niebieskiego szlaku prowadzący po skałach i dużych głazach, momentami trochę przepaścisty, a czasem nawet wykuty w skale. Czegoś takiego zupełnie się tu nie spodziewałem! Po kilkunastu minutach dochodzimy do piaszczystej ścieżki, z której za chwilę znów schodzimy w dół w las.
Chwilę później w prawo odbija wspomniany już wcześniej Szlak Archeologiczny. Początkowo idziemy błotnistym korytem, żeby po chwili wyjść na bardzo gęsto zalesiony teren. Wygląda na to, że szlak nie jest za często uczęszczany, ponieważ wielokrotnie gubimy czarno/białe oznaczenia, i ponownie znajdujemy je w bardzo nieoczekiwanych miejscach. Po drodze mijamy kilka kamiennych konstrukcji i obelisków oraz wzniesienia nazwane “Starożytnymi Kamieniołomami”. Gubimy się jeszcze w lesie kilka razy, żeby prawie dokładnie po 2 godzinach od opuszczenia szczytu zameldować się przy samochodzie. Całość trwała 04h10m.
Mapa bez fragmentu w Kamieniołomie Kantyna
Komentarze