Article Image
Article Image
read
1km146m przewyższenie
20km10m dystans

Babia Góra to strasznie obciachowa nazwa; do tego na tyle nieciekawa, że pewnie z własnej woli nawet bym się nią nie zainteresował. I nawet teraz, gdy już tam byłem, i wiem, że nie ocenia się filmu po tytule, to wspominam tę wyprawę jako “wejście na Diablak”.

Pomysł wybrania się na najwyższy szczyt Polski nie leżący w Tatrach pada, gdy dowiadujemy się o istnieniu Perci Akademików. Z literatury wynika, że jest to trudny szlak o charakterze wysokogórskim, ze sztucznymi ułatwieniami takimi jak łańcuchy i klamry. Najtrudniejszym elementem jest tzw. Czarny Dziób, czyli 8 metrowa pionowa ściana. Uznajemy, że będzie to fantastyczny trening przed cięższymi szlakami w wyższych partiach gór, oraz ferratami na które planujemy się wybrać w kolejnym roku.

Do Beskidu Żywieckiego dojeżdżamy wieczorem w piątek. Zatrzymujemy się w Mosornem, przysiółku Zawoi, najdłuższej wsi w Polsce. Stąd w 10 minut docieramy wczesnym rankiem do parkingu w Markowej. W tym miejscu rozpoczyna się zielony szlak do schroniska na Markowych Szczawinach.

Droga od parkingu w Zawoi Markowej do Schroniska

Szlak początkowo prowadzi umiarkowanie nachyloną drogą, po jakimś czasie odbija przez mostek do lasu (przez dłuższy czas droga pozostaje jednak w zasięgu wzroku). Po około 40 minutach zaczynamy piąć się po kamiennych schodach. Do schroniska docieramy po niespełna półtorej godziny. Uzupełniamy płyny oraz kalorie i podziwiamy metalowe przypinki z papieżem. Trzy kwadranse później ruszamy dalej.

Przez pierwsze 800 metrów żółty szlak jest praktycznie płaski. Później, w miejscu zwanym Skrętem Ratowników, odbijamy w prawo na kamienne schody i zaczynamy dość szybko nabierać wysokości. Na szczyty nad nami schodzi mgła, co w połączeniu z jesiennymi kolorami i gołą skałą dookoła wygląda, jakbyśmy na moment przenieśli się na Islandię.

Pierwsze łańcuchy na trasie

Zaczyna się delikatna ekspozycja, szlak prowadzi dość szeroką i dobrze przygotowaną półką, łańcuch (wyglądający na świeżo zamontowany) jest w tym miejscu zupełnie niepotrzebny. Kamienne schody ciągną się dalej i wyżej, niżej za to opada mgła. Po kilkunastu kolejnych minutach dochodzimy komina pod którym zrobił się delikatny zator - trzy osoby czekają aż zwolnią się łańcuchy. Fragment ten jest dość śliski, jednak spokojnie mógłby obejść się bez sztucznych ułatwień. Kilkadziesiąt kamiennych schodów, kilka półek z delikatną ekspozycją oraz kilka metrów metalowych wspomagaczy dalej dochodzimy do Czarnego Dzioba. Klamry, po których prowadzi szlak, są bardzo śliskie, ale rozstawione w bardzo przyjazny sposób, wdrapanie się na szczyt ściany nie jest trudniejsze, niż wejście po drabinie.

Czarny Dziób

Wychodzimy na rozległe kamienne rumowisko, na którym spotykamy rodzinę z małymi dziećmi idącą “pod prąd” (cały szlak od Skrętu Ratowników jest jednokierunkowy, można nim iść tylko do góry). Pytamy, czy są tego świadomi, i czy zdają sobie sprawę z trudności odcinków, które chwilę temu pokonaliśmy. Ojciec rodziny zapewnia nas, że tak, ale pogoda na szczycie zmusiła ich do zejścia tędy - według jego relacji na szlaku czerwonym nie można iść nawet na kolanach. Kilka godzin później spotkamy ich jednak na tym samym czerwonym szlaku chwilę przed Sokolicą - najwyraźniej wiatr okazał się mniej przerażający niż pionowe ściany z łańcuchami, pełne ludzi idących w przeciwnym kierunku.

Ostatnie metry pod szczytem

Gdy pokonujemy ostatnie metry kopuły podszczytowej wzmaga się bardzo mocny wiatr, potwierdzając chwilę temu usłyszane słowa. Do figurki Matki Bożej Królowej Babiej Góry dochodzimy w całkowitej mgle, walcząc o to, żeby się nie przewrócić. Szczyt osiągamy po równo 4 godzinach od wyjścia z parkingu (wliczając w to około 40 minut postoju w schronisku). Kilkanaście minut, które tam spędzamy chowamy się za murem chroniącym od wiatru, robimy kilka zdjęć, łapiemy łyk ciepłej herbaty, i ruszamy czerwonym szlakiem w kierunku Gówniaka i Sokolicy.

Piękna panorama Tatr widziana ze szczytu Babiej Góry (Screenshot z filmu)

W drodze na Sokolicę zaczyna się przejaśniać

Po około godzinie marszu mgła opada i wychodzi słońce. W tak pięknej aurze schodzimy wśród kosodrzewiny aż do skrętu na szlak zielony, zwany Percią Przyrodników. Ten piękny, półtorakilometrowy szlak prowadzi dość stromymi schodami do dołu praktycznie w linii prostej. Schodzimy nim około 40 minut, i wychodzimy na prowadzący od Przełęczy Krowiarki szlak niebieski, którym w około półtorej godziny wracamy do Schroniska (w międzyczasie widząc momentami przez las piękny szczyt Diablaka i ani jednej chmurki).

Schody rozpoczynające Perć Przyrodników

Spędzamy w nim kolejną godzinę, znów uzupełniając kalorie oraz płyny i schodzimy na parking. Meldujemy się tam prawie 9 godzin od wyjścia.

Blog Logo

Michał

Jestem twardy biję prosto w pysk, nie spuszczam gardy


Published

Komentarze

Póki co brak komentarzy
Image

Beskidu

W górach zlokalizujesz nasze personalia

Back to Overview